Światłoczułość - słowa, słowa, słowa
"(...)
- Cóż czytasz, mości książę?
- Słowa, słowa, słowa..."
Nie jestem literaturoznawcą więc może to dlatego nie umiem tego ocenić... co więcej może to kwestia osobistych preferencji. Chodzi mianowicie o niektóre komentarze pod moją recenzją "Światłoczułości" (na grupie), które wskazywały, że przecież styl Jarno to jakby mieszanka Małeckiego i Myśliwskiego.
"Traktat o łuskaniu fasoli" jeszcze przede mną ale Małeckiego już trochę poczytałem. I cóż, powiedziałbym raczej że podobieństw zbyt wielu nie ma jeśli chodzi o styl. Ale może do tego trzeba właśnie być literaturoznawcą. Jak dla mnie Jarno (czyli Mróz), nawet jeśli inspirował się Myśliwskim, utworzył jednak coś unikalnego. Opowiedział historię w taki sposób, że trudno jest obok niej przejść obojętnie.
Małecki w "Horyzoncie" podobał mi się dlatego, że porusza ważne tematy, ale z kolei w "Dżozefie" to już nie wiem co miałoby mi się podobać. Jasne, odniesienia do Conrada są ciekawe, oryginalny jest sposób przeskakiwania pomiędzy rzeczywistością a surrealizmem, między narracją głównego bohatera a "wspomnieniami" towarzysza ze szpitala. Przy tym wszystkim jednak nie czuję zupełnie tej powieści. Może powinienem poczytać Małeckiego więcej żeby zrozumieć dlaczego jego twórczość miałaby być "z wyższej półki" w porównaniu z Jarno? Jest on interesującym autorem ale jego styl nie bardzo mi odpowiada. Więc może jednak kwestia osobistych preferencji.